Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/570

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odrzekł Roger, który nie miał nigdy pod tym względem wyobrażeń arystokratycznych zbyt wygórowanych, a przytém nie życzył sobie pogniewać się z swoim towarzyszem.
I obadwaj zasiedli do stołu. Jak obiecał urzędnik, jedzenie było istotnie dobre. Roger jadł jak prawdziwy dwudziestoletni rekonwalescent.
— Co to za piękny wiek pański! — mówił urzędnik spoglądając nań z zazdrością, chociaż sam także dosyć dobrze się sprawiał; — co za śliczny apetyt! A jednak taki sam byłem, gdym miał te lata; tylko że weselszy, śpiewałem bez ustanku, na całe ganiło, od rana do wieczora, jak skowronek, jak słowik; lecz pamiętałem zawsze śpiewać cudze piosnki, nigdy swoich, chyba sam na sam z przyjacielem, jak teraz z panem, bo trzeba panu wiedzieć, żem ja także komponowałem piosnki, które chociaż nie umywały się do pań-