Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/544

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hrabia pozostał jeszcze przez jakiś czas z nadstawioném uchem, nareszcie gdy oddech Rogera stał się spokojny i regularny, wziął się znowu do pracy.
Nie było wątpliwości; hrabia d’Olibarus, ten człowiek tak bojaźliwy, tak ostrożny, przysposabiał sobie także ucieczkę.
Roger obiecał sobie skorzystać z téj sposobności.
Czwarta godzina ranna wybiła. Ponieważ, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, wykonanie nie miało mieć jeszcze miejsca téj nocy, Roger zasnął.
Obudziwszy się Roger, znalazł hrabiego tak spokojnym jak zazwyczaj; wtedy chciał zawiązać z nim rozmowę, lecz nie lepiéj mu się udało jak dni poprzedzających; hrabia nawet zaczął głośno uskarżać się, że napotkał na swojéj drodze człowieka tak niebezpiecznego jak Roger.
W tych skargach było tyle wyrazu prawdy, że Roger spoglądając kolejno, to na