Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/429

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sylwandira milczała.
— Ponieważ tedy, — mówił daléj Roger, — lubimy oboje (Roger z przyciskiem wymówił te słowa), być sam na sam, i żyć zdala od świata...
Sylwandira nadstawiła uszu, jak koń, który słyszy trzask bicza.
— Sprzedamy nasz pałac de Bouzenois, zabierzemy ruchomości, i żyć będziemy w Anguilhem, gdzie pan Bouteau przybywać będzie corocznie na feryje.
— I dla czegóż mamy się zagrzebywać na prowincyi? — zapytała dosyć rezolutnie Sylwandira.
— Ażeby mieszkać wśród familii.
— Twoja familija nie jest moją, — odrzekła Sylwandira; — mój ojciec zaś, wyjąwszy feryi, przez resztę roku pozostawać będzie zdala od nas w Paryżu.
— To prawda, moja droga, i w tém masz słuszność; lecz między nami mówiąc,