Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mojéj żony, poprzestanę na tém, że czuwać będę nad jéj przyszłością.
— To co innego, tak to lubię. Powróćmy teraz do gości, i pozwól mi działać przy stole, szczęśliwy milijonerze.
Zasiedli do kolacyi. Złoto, kryształy, światło jarzące błyszczało ze wszystkich stron. Na ten widok, Roger wspomniał, że on, biédny szlachcic, przed dwiema godzinami bez majątku, mógł gdyby chciał, przyjmować nazajutrz, w pałacu piękniejszym jeszcze, i z równym przepychem jaki rozwijał na jego cześć najlepszy z przyjaciół.
— Moi przyjaciele, — rzekł margrabia, — wiécie, że zgromadziliśmy się dziś na to, aby obchodzić uroczyście wygranie tego sławnego procesu, który przynosi naszemu przyjacielowi d’Anguilhem siedmdziesiąt pięć tysięcy liwrów dochodu.
— Ty to przyniosłeś mi szczęście, — rzekł Roger kłaniając się margrabiemu.