Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wtedy Roger spostrzegł za sobą człowieka z brodawkami. Jego oczki opalowe ciskały błyskawice.
— Pan Bouteau udał się właśnie do siebie. Czy pan kawaler życzy sobie oddać mu zaraz wizytę.
— I owszem, mój panie, — odrzekł kawaler, — jestto nawet mojém najpiérszém życzeniem.
— No, czy jesteś pan zadowolony?
— Tak, dotrzymałeś mi pan słowa, to prawda; lecz wiész, że są jeszcze dwa warunki do spełnienia.
— I spełnią się, panie kawalerze, tak dokładnie jak piérwszy; spodziewam się przynajmniéj.
— Skoro tak, bądź pan łaskaw siąść do mojéj karety, i jedźmy.
Człowiek z brodawkami siadł do karety, lecz pomimo usilnych nalegań Rogera, nie chciał usiąść gdzie indziéj tylko na przodzie.