Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ta słodka myśl towarzyszyła mu do łóżka, i pieściła we śnie. Marzył, że dzień już zajaśniał, i że ktoś wszedł do pokoju uwiadomić go, że ksiądz czekał już tylko na niego. W téj chwili zdawało się istotnie Rogerowi, że ujrzał dzień przez zamknięte powieki, i że kilka głosów rozmawiało przy nim. To wrażenie było tak prawdziwe, że Roger obudził się i otworzywszz oczy, ujrzał przed sobą ojca.
Na ten widok, twarz Rogera przybrała taki wyraz rozpaczy, że chociaż przygotowany surowo wyłajać niepoprawionego zbiega, baron nie miał do tego odwagi, i dostrzegał już cierpień człowieka w tém biédném młodzieńczém sercu, wyciągnął doń tylko rękę, i wymówił jedne słowo: Odwaga!
Być może, że Roger byłby powstał przeciwko wymówkom; lecz widząc to pobłażanie, rzucił się tylko w objęcia barona zapytując, czy go chcą znowu