Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

koi w zamku, ze łzami w oczach i rozpaczą w sercu pożegnała po raz ostatni Rogera; lecz żal przemógł w niéj nad wszelkiemi innemi względami, i ona także powzięła śmiały zamiar; korzystając z snu matki, wstała, ubrała się, wyszła na palcach, i wolna od czujności osób, które dotąd dyktowały jéj słowa i powściągały uczucia, dostała się aż do miejsca, w którém co wieczór stawała, popchnęła sprężynę i ukazała się kawalerowi nie jak cień, lecz jako czarująca rzeczywistość.
Roger był człowiekiem szybkiego postanowienia; przez chwilę oniemiały, jak umarły, któregoby wydobyto z grobu, i który otworzywszy nagle oczy, ujrzałby niebo i odzyskał życie i szczęście, tyle miał tylko mocy, że nie upadł przywalony ciężarem radości; lecz gdy ta chwila przeszła, spostrzegł, że sposobność tyle szukana przez niego, sama mu się nastręczała; przeto postanowił natychmiast, nie pominąć jéj.