Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wionego przez jego obecność, odpięła od gorsu bukiet fijołków podobny do tego, jaki za życia upuściła na kurytarzu klasztoru w Chinon, i wyciągając rękę dla pożegnania Rogera, upuściła go na podłogę.
Roger wyskoczył z łóżka, lecz już obraz zajął dawne miejsce. Żaden ślad zjawiska nie pozostał; oprócz bukietu fijołków, który z poruszeniem zarazem pełnem radości i obawy, kawaler przycisnął do ust.
Tą razą nie można było wątpić: dowód materyjalny, widoczny, dotykalny, ukazania się zachwycającego widma, pozostał w rękach Rogera. Młodzieniec położył się przyciskając bukiet do serca i spodziewając się ciągle jakiego zjawiska. Lecz nadaremnie.
Obudził się wraz ze dniem. Tą razą, jak dnia poprzedzającego, chciał z razu wierzyć, że to wszystko mu się tylko