Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jest za wielką; twojém przeznaczeniem nie jest zagrzebać się w klasztorze, lecz uświetnić imię ojców, które zgasłoby wraz z tobą; wyrzecz się więc swojego zamiaru. Proszę cię o to, a jeżeli trzeba, rozkazuję. Bądź zdrów Rogerze, pamiętaj o tém co ci mówię, gdyż to jest wola Boga.
Po tych słowach widziadło znikło, i obraz zajął znowu miejsce, na którém się przedtem znajdował.
Przez cały czas trwania zjawiska, Roger, z czołem potem oblanym, pozostał bez tchu i poruszenia; lecz skoro tylko znikło, wątpiąc o swoich zmysłach poskoczył przekonać się, czy obraz był na swojém miejscu; dotknął rękoma ram, płótna, i przekonał się, że nikt nie mógł wejść, ani wyjść z jego pokoju, którego drzwi zresztą sam zamknął. Istotnie więc, cień Konstancyi ukazał mu się.
Łatwo zgadnąć, jak Roger przepędził resztę nocy: dopóki dzień nie zajaśniał,