Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się ścisnęło. Nareszcie Konstancyja nie mogła się dłużéj powściągnąć, i przechyliła się w tył, wybuchając głośnym płaczem. Na ten wybuch niespodziewany, dobra ksieni spostrzega tylko boleść młodéj dziewczyny, o któréj przyczynę zaczęła wypytywać się z macierzyńską troskliwością. Lecz Konstancyja odpowiedziała, że nie wié sama co jéj się stało, i prosiła o pozwolenie oddalenia się do swojego pokoju.
To pozwolenie tém łatwiéj udzieloném jéj zostało, że pani baronowa d’Anguilhem nie nalegała bynajmniéj aby młoda dziewczyna została. Konstancyja oddaliła się przeto bez żadnego słowa pociechy, gdyż Roger, jakby oczarowany obecnością matki, nie śmiał nawet pożegnać jéj.
Gdy panna de Beuzerie odeszła, baronowa kazała synowi udać się do swojego pokoju i upakować niezwłocznie rzeczy, gdyż według rozkazu barona miał powró-