Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się dla przygotowania listu i odpisania nań.
— Idź moja droga, idź — rzekła przełożona całując dziewczynę w czoło, — a nie zapomnij, że o drugiéj oczekujemy cię z obiadem; zresztą poszlę po ciebie.
— O! nie ma potrzeby, pani, — odrzekła Konstancyja, — tyle doznaję przyjemności znajdując się w towarzystwie twojém i pana kawalera, naszego sąsiada, że nie zapomnę o zaproszeniu i będę się starała być punktualną.
I panna Konstancyja, która ochłonęła już zupełnie z piérwszego wzruszenia, ukłoniła się zalotnie i wyszła trzymając rękę na liście, który włożyła do kieszeni fartuszka, gdy tymczasem Roger spoglądał za odchodzącą z ręką na bukiecie, który przyciskał do serca.
Konstancyja dotrzymała słowa; była więcéj niż punktualną: o trzy kwadranse na drugą była już u przełożonéj; Roger