Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Iza będzie zawsze panią Clemenceau, zawsze będzie mogła pozostawać w jednym ze mną kraju; pędzić życic rozkoszne i bezkarnie bezcześcić nazwisko moje i nazwisko swego syna. Śmierć jedynie kiedyś nas rozdzieli. Dzięki ci przyjacielu, za rady naówczas podane, były one serdeczne i rozsądne. Ale w stanie w jakim się naówczas znajdowałem, rozsądek nic ze mną nie miał do czynienia.
Miałem jeszcze do przebycia kilka długich godzin przed widzeniem się z Izą. Były to ostatnie dni kwietnia, rocznica miodowych chwil naszych. Jak wyglądały teraz owe miejsca, świadki niegdyś mego szczęścia, gdy ja tymczasem pasowałem się tak z sobą? I czym by mię one natchnęły, gdybym w widoku ich poszedł zaczerpnąć pociechy i rady?
Pojechałem do Sainte-Assise.
Cały dzień błąkałem się niemy, po grobowcu wspomnień moich. Nie jednę godzinę przestałem z twarzą opartą o furtkę dawniej opisaną, poza okrytemi kwieciem hebanami. Wziąłem łódkę przewoźnika, stojącą w pobliżu i przybiłem do wierzby o którą niegdyś ona się wspierała, w miejscu gdzieśmy się razem kąpali. Uwiązałem do tego samego korzenia, za który chwyciła się kiedyś z takim wdziękiem, wyskakując z wody, i zapatrzyłem się i zasłuchałem, wsparłszy łokcie na kolanach, a głowę na dłonie, Następnie niedostrzeżony od nikogo, przeszedłem park i usiadłem na pochyłości, pod jodłami, wyżej nieco jakby pragnąć odgarnąć z góry całe to ubiegłe życie moje; potem zaszedłem do lasku: który