Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uwierzyć w szczerotę kapłanów odzianych w atłasy, brylanty i złoto, noszonych w plankinach, zamieszkujących pałace i używających w oczach tychże, którym nakazują wstrzemięźliwość i pokorę, wszech rozkoszy tego świata, nie wyłączając miłości. I cóż ci to szkodzi? Wszak oni, będąc kapłanami, nie przestają być ludźmi, dla tego stałymi ułomnymi jak ty i ja ludźmi. Przebacz im! bo nie wiedzą co czynią. Umiej oddzielić wzniosłą ideę chrystianizmu od eksploatujących ją jednostek i form niejednokrotnie z gruntu ją przeistaczających; pojmij ją dobrze i uderz się w piersi! Boć czymże jest ona? wyrozumiałością, powagą, cnotą, miłosierdziem, roztropnością, dobrem, prawdą! Ona wynalazła skruchę i ustanowiła przebaczenie. Oto co dla takiego jak nasz świata niewygasłą ją na wieki czyni.
„Nie zgadzasz się na tajemnice? Nie wierzysz ani we wcielenie, ani w cuda, ani w zmartwychwstanie, ani w dziewictwo Matki, ani w bóstwo Syna, ani we wszystkie owe fantastyczne legendy, którymi tradycja otacza przejście Jezusa na ziemi. I cóż stąd? Ja także nie wierzę w literę tego wszystkiego; ale cudne — tajemnicze te podania uważam za ornamenta, którymi ludzie przyodziać musieli ideę, by się stała pociągającą i uroczą, i by wyobraźnia człowiecza, żądna rzeczy cudownych i nadprzyrodzonych, i zawsze chętniej dająca się zachwycić niż przekonać, zechciała ją przyswajać z pokolenia w pokolenie. Podania te, to tylko pierścienica ozdobna do przechowywania boskiego klejnotu,