Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

całych patrzy spokojnie na nieprawości jednych, na cierpienia drugich, na wieczysty triumf złego? Czyż ludzkość nie wyłamie się niebawem z pod tego ślepego poddaństwa tradycjom, poddaniem i dogmatom, które logika dziecięca tak łatwo jednem słowem rozwiać może? Minęły już czasy tego srogiego zagniewanego Boga, karzącego na wiek wieków miliardy istot, za winę jednej jedynej, bezpośrednio wyszłej z rąk jego. Jeżeli Bóg taki istnieje, ludzkość cała winna Go się zaprzeć i wyrzucić z myśli swej i z serca swego; winna go opuścić i zostawić go samego w tajemniczym mroku którym się otoczył, a sama bez jego pomocy winna podążyć po zdobycie praw swych i swobody. Jeżeli już koniecznie potrzeba jej Boga, to niechże sobie wynajdzie takiego, któregoby pojąć umiała i któryby stał po jej stronie. Tymczasem, życie jest nędzą, a śmierć prawem.”