Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I od kiedy to wszystko?
— Od czasu powrotu Sergiusza, ten był pierwszym, i przetrzymał wszystkich; bo Sergiusz, to już nie uczucie, ani nie kaprys, ani nie rozpusta nawet, to poprostu interes.
— Dalej, kończ, dobij mnie nareszcie.
— Tak, dobiję cię, jakbym pragnął by mnie samego dobito gdybym był wystawiony na podobną torturę; boć przecież, pomimo wszystkiego, jest się mężczyzną, człowiekiem honoru, a honor nasz nie może wiecznie zależeć od łaski pierwszych lepszych zachcianek takiej tam ladaco, czy ona naszą kochanką, czy żoną; boć trzebaż by uczciwy człowiek mógł powiedzieć śmiało, bez łzy i bez rumieńca wstydu: „Wypędziłem moją żonę, która była rozpustnicą, pozwalam zaś jej hańbić moje nazwisko dla tego, że prawo na tyle jest nieprzezornem, na tyle niesprawiedliwem i głupiem, że nosić go jej nie zabrania. Przyzwijmy dzikiego mieszkańca Afryki środkowej, postawmy w pośrodku nas jakiego Tuarego, i rzeczmy mu: „Otośmy najucywilizowańszym narodem na świecie; wyznajemy religię objawioną przez samego Boga; dokonaliśmy rewolucyi w imieniu sprawiedliwości, swobody i cnoty; parą dodaliśmy skrzydeł, ciałom, elektrycznością wypadkom: znieśliśmy czas i zniweczyli przestrzeń; najlepszemu z monarchów, najcnotliwszemu z ludzi, jego żonie i siostrze ucięliśmy głowy bo postęp nie dość szybko się rozwijał. Rzeczy to piękne, nieprawdaż? Te raz, jeżeliśmy dali