Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdyby len człowiek był się już położył, wszystko co się stało, nie stałoby się niezawodnie..
Nie spał.
Oddałem mu list do p. de Merfi, i odetchnąłem swobodniej, jak więzień wypuszczony na wolność. Odmowa brzmiała: że muszę w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, wykończyć bardzo pilną robotę. Glina mogłaby przeschnąć i popękać, gdybym ją na całe trzy dni w takie upały zostawił. Odebrawszy list, p. de Merfi przez grzeczność mógłby osobiście przybyć z zaproszeniem. Postanowiłem więc pracować pilnie jeszcze dwie godziny, by słowom swoim nadać rzetelne znaczenie. Tym sposobem wykręt mój nie okaże się bezwarunkowem kłamstwem.
To i dobrze, — rzekła Iza wesoło: — dalej do pracy, ale jeżeli p. de Merfi przyjdzie dziś kłócić się z tobą, jak mię kochasz, pojedziesz z nim na polowanie, Będziesz musiał to zrobić dla tego biedaka.
— W takim razie pojadę.
I ostatecznie uspokoiwszy sumienie, przystąpiłem do rysowania szkicu, który zamierzałem modelować jutro rano. Praca szła w milczeniu; od czasu do czasu pokazywałem rysunek Izie, która całowała mię w usta, ilekroć pochylała się nad nim.
P. de Merfi nie przyszedł.