Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uniknęli, albo umęczyli i kobiety, które zdołały wyżyć w związku prawnym, aż do końca, u boku małżonków będących ludźmi istotnie sławnymi, niemało złudzeń najsłodszych poświęcić musiały w ofierze cichym penatom rodziny. Czyż lwy w obcowaniu łagodne bywają? nie, zaiste, i kto chce żyć z nimi, co chwila musi być narażony na pożarcie.
Na usprawiedliwienie ludzi genialnych, jeśli tacy potrzebują usprawiedliwienia, geniusz bowiem ród swój wywodząc wprost z nieba, nie potrzebuje się legitymować w obec praw, rządzących zwykłą śmiertelników rzeszą, — powiemy co następuje:
Tuorzyć jest niewątpliwie dla człowieka kulminacyjnym punktem potęgi; przez to najbardziej staje się podobnym Bóstwu; Miłość ojca dla dziecka składa się z przeważnej części dumy. „Ja to dałem życie temu drobiazgowi!” Tak mówi ojciec, patrząc i podziwiając małe stworzonko zrodzone z niego. Ale to życie, nie sam je dał przecież; potrzebował współudziału kobiety, współudziału takiego, że ona bardziej jest matką dziecięcia, niż on jego ojcem. Jakże to często oboje rodzice zazdrośni są o to, co wzajemnie zawdzięczają sobie we wspólnej akcyi rodzenia, i każde ze swojej strony, zamiast mówić: „Nasz syn”, „nasza córka”, przekłada wyrażenie: „Mój syn”, „moja córka”, jakby pragnąc przyswoić na wyłączną własność to, co nierozerwalnem obojga jest dziełem. Co więcej, dzieło to, ten płód cielesny, poddany jest znicestwie-