Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ma go na dłuższą chwilę. Dla tego już samego Iza pozostała nieznaną, niewidzialną nawet, przed ślubem bowiem nie pokazywałem ją dosłownie nikomu. Na nic by się nie przydało czcić ją tak wysokim jak moj był szacunkiem, by odkryć światu spoinę życie nasze. Nie zostawaliśmy nigdy we dwoje, a skoro bywała obecną przy mych pracach, matka moja zawsze była z nami. Nadto byłem rozkochany i nazbyt uczciwy bym mógł wyzyskiwać własne szczęście. A jednak ciężko walczyłem z sobą z chwilą bowiem gdy miłość ogarniała tak gorącą i tak długo powściąganą naturę jak moja, musiała ją palić żądzą i niepohamowaną ciekawością swoją.
Wejście nasze do kościoła przywitał szmer uwielbienia, który, gdyby nie świętość miejsca, niewątpliwie byłby się zmienił w porywający oklask ogólny. Zresztą, musisz pan pamiętać to wrażenie, ponieważ byłeś na naszym ślubie. Awanturnica czy księżniczka, wielka pani czy gryzetka. Iza była dla wszystkich bez wyjątku najpiękniejszą pod słońcem istotą, uczczono też w niej najwyższą przewagę piękności, w połączeniu z młodością i tym skromnym wdziękiem, który nie mógł być udanym i nie był nim w istocie. Dumny się czułem, powtarzam, nie tylko tem oddaniem mi się tak doskonałej piękności, ale nadto dumny z własnego swego postąpienia. Ziszczałem najpiękniejsze swe marzenia; dotrzymałem sobie słowa. Przedstawiałem rzadki i podniosły przykład człowieka uczciwego, praco-