Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapragnął; następnie, żem upodobał sobie w wyż wymienionej idei.
Uboga dziewczyna, matka moja, została zdradzoną, porzuconą przez mężczyznę; trzeba więc by inna uboga dziewczyna, moja żona, mogła powiedzieć, że znalazł się mężczyzna co ją wziął jak stała bez pieniędzy, bez opieki i uczynił swą towarzyszką szczęśliwą i poważaną. To mi się zdawało koniecznem zrównoważeniem w świecie wszechrzeczy, na korzyść tej uczciwości, co się stała zasadą i podstawą mego życia. Nareszcie miłość artysty, miłość szalona, fatalna miłość, zwijcie to uczucie jak zechcecie, ja kochałem Izę.
Opanawała mię ona przez to pierwsze pojawienie, co mię tak olśniło, przez piękno którego była najdoskonalszym wyrazem, przez bojaźń utracenia jej na zawsze, przez zazdrość, żal, przez nagłe odwołanie się biednej dziewczyny do mego przywiązania, gdy mię błagała o wyrwanie jej z grożących niebezpieczeństw, przez konieczną potrzebę mej opieki, przez nędzę nakoniec, co dla ludzi zwyczajnych stało by się raczej przyczyną zerwania. Dodajcie do tego czystość moich obyczajów, gwałtowną potrzebę miłości, wypowiedzenia jej, dowiedzenia jej, nieuniknioną w moim wieku, napastującą mię, drażniącą. A potem, jeszcze jeden urok: kochać istotę, dziecięce ledwie rysy której pamiętamy, kobieca twarz której jest nam nieznaną jeszcze; którą się przedstawia, którą się