Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Henryk zmierzył oczyma Chicota.
— Cóż u licha!... — zawołał Gaskończyk, rozpierając się po królewsku — czemuż nie prosicie mego krewnego księcia de Guise.
A schyliwszy się do króla, rzekł:
— To nazwisko znasz dobrze i nie potrzebujesz go zapisywać.
Odźwierni otworzyli drzwi z trzaskiem.
— Połowę, panowie — rzekł Henryk — połowę, całe dla mnie tylko.
Książę de Guise był tak blisko, że mógł słyszeć te wyrazy, przecież nie zmieniły jego twarzy i z uśmiechem zbliżył się do króla.