Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mylisz się, Mości książę — zawołał Monserou, nie dozwalając księciu ująć dzwonka. — Wstrzymaj się książę, bo jeżeli ubliżysz mi...
— Powiadam ci, powrócisz tę kobietę.
— Powrócić! o! nie, ona jest moją żoną, zaślubiłem ją w obilczu Boga.
Monsoreau liczył na wrażenie tych słów, lecz książę nie zmieniał swojej postawy.
— Chociaż zaślubiłeś w obliczu Boga, musisz powrócić ludziom.
— Jak to! miałżebyś książę wiedzieć o wiszystkiem?
— Tak, wiem, to małżeństwo musi być rozwiązane, chociażby było zawarte w obliczu Wszystkich Świętych.
— Mości książę, zastanów się.
— Jutro panna de Meridor musi być powrócenia ojcu, jutro musis się oddalić na wygnanie. Za godzinę kto inny zajmie twoją godność wielkiego łowczego. Oto moje warunki i strzeż się lenniku, abym cię nie zdruzgotał jak szkło, które mam w ręce.
Książę pochwycił kryształowy kubek, dar arcy-księcia Austrjackiego, rzucił nim ma pana de Monsoreau i rozbił w kawałki.
— Nie powrócę mojej żony, nie wyrzeknę się urzędowania i Francji wcale nie opuszczę — odrzekł pan de Monsoreau, biegnąc ku osłupiałemu księciu.
— Co to ma znaczyć? — zapytał Franciszek.
— Będę błagać przebaczenia u króla francuskiego, obranego w opactwie Świętej Genowefy, ten zaś nowy władca, tak dobry, tak szlachetny, nie odrzuci pierwszej prośby, jaką mu podadzą po wstąpieniu jego na tron.