Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pan widziałeś mnie z zakonnikiem — mówił Chicot.
— Tak — odrzekł gospodarz.
— Ciszej, tego nie trzeba rozgłaszać; mnich jest wypędzony z klasztoru.
— Czyżby to był hugonota przebrany?
Chicot przybrał wyraz obrażonego.
— Hugonota! kto tu mówi o hugonotach? Wiedz, że ten mnich jest moim krewnym, a ja w mojej familji nie mam hugonotów. Powinieneś się pan wstydzić tego, co powiedziałeś. Panie gospodarzu, nigdy w mojej rodzinie nie było hugonoty. Ten mnich, przeciwnie, jest najzaciętszym nieprzyjacielem hugonotów, tak dalece, że popadł w niełaskę króla Henryka III-go, który, jak wiesz, wspiera ich...
Gospodarz zdawał się wchodzić w położenie Gorenflota.
— Ciszej — rzekł kładąc palec na usta.
— Dlaczego? czy tu czasem niema stronników królewskich?
— Lękam się tego — odrzekł gospodarz, kiwając głową — pod nami mieszka podróżny...
— Musimy więc uciekać, bo jak mówiłem, mój brat...
— Gdzie się udacie?
— Mamy dwa, albo trzy miejsca, wyznaczone przez pana La Huriera.
— Jakto! więc go pan znasz?
— Ciszej! poznaliśmy się w dzień świętego Bartłomieja.
— Widzę, że pan i jego brat jesteście ludźmi świętymi; i ja znam pana La Huriera. Nawet miałem chęć kupując ten hotel, jego imię jako znak zawiesić, na dowód przychylności; lecz, że hotel miał od dawna znak „Łabędzia“ z krzyżem, lęka-