Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ochrypł z utrudzenia i krzyku, albowiem ów zapał trwał od czterech godzin.
Wielu ożywianych jego zapałem, zapisywało swoje nazwiska; więcej zaś nie umiejących pisać, podawało je panu Croquentin.
Podczas gdy liczba podpisujących, zamiast zmniejszać się wzrastała ciągle, a tłum ludu przepływał z ulicy na ulicę, ujrzeć było można przeciskającego się, ogromnego mężczyznę, który kułakami torując sobie drogę, dostał się wreszcie do listy pana Croquentina.
Przybywszy tam, wziął pióro z ręki poczciwego mieszczanina. który dopiero co położył swój podpis i nakreślił literami, tak welkiemi jak palec, nazwisko swoje na czystej karcie papieru, ozdobiwszy ją kilkoma kroplami atramentu i ogromnym strychem podpierającym krzywe litery.
Następnie. nowemu aspirantowi oddał papier do podpisu.
— Chicot! — przeczytał następny. — Do djabła! ten pan pisze prześlicznie.
Zapisawszy się na liście pana Croquentina, udał się do samego pana de la Huriere.
Ten, ujrzawszy tak szumny podpis, zazdrościł mu równie zamaszystej ręki.
Przyjmowano więc Chicota z otwartemi rękami i z otwartemi listami.
Po powtórnem wpisaniu się, Chicot zapytał pana de la Huriere, czy czasem niema trzeciej listy.
La Huriere nie zważał na ten żart.
Mimo tego spojrzał na Chicota zukosa, Chicot zaś na niego wprost: la Hurier nazwał go błaznem on jego oszustem. La Huriere podniósł rękę do szpady, Chicot położył pióro na stole i wziął się do swojej: właśnie zabierało się na jakąś bójkę,