Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lepiej może noc przepędzić w konfesjonale. Habit Gorenflota jest ciepły i nie będzie źle spać.
— Zgasić lampy — odezwał się mały mnich. — Niech wiedzą wszyscy, że rada skończona.
Furtjan zapomocą długiego kapturka pogasił lampy w nawie, którą zupełna ogarnęła ciemność.
Następnie zgasił światła w chórze.
Tak więc, kościół został oświetlony jedynie bladym promieniem zimowego księżyca, który przez kolorowe szyby zaledwie się przedzierał.
Po zgaszeniu światła ucichł i szmer.
Dzwon uderzył północ.
— A to przyjemnie — rozmyślał Chicot — o północy być w kościele; na mojem miesjcu, Henryk chybaby umarł ze strachu. Szczęściem, że nie jestem tak trwożliwej natury. Dobranoc ci, przyjacielu Chicocie!
Poprawiwszy się w konfesjonale, a następnie rozparłszy, jak w domu, zmrużył powieki.
Upłynęło dziesięć minut i umysł wpół uśpiony wznosił się na chmurach myśli, gdy nagle odgłos miedzi rozległ się w kościele i drżący zginął w mroku.
Chicot, roztworzył oczy i nastawił uszy — a tam co takiego?
W tym samym czasie, lampa na chórze niebieskawem zajaśniała światłem, a blask padł na trzech mnichów, jeszcze na środku nieporuszenie siedzących.
Chicot niezupełnie wolny był od zabobonnej trwogi; chociaż odważny, należał do epoki podań i przerażających legend.
Cicho położył na piersiach znak krzyża i szeptał:
„Vade retro, Satanas!“
Lecz skoro światła na znak odkupienia nie ga-