Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mów wierszem Chicocie — odpowiedział król — twoja proza nic nie warta.
— Dobrze! — I zaczął:

Ten wynajdzie nowe szaty,
Ten modnie fryzy skarbuje,
Ten przypnie i pióra i kwiaty,
Ten kosmetyk zinwentuje.

— Brawo! — rzekł król — czy to nie ty d‘O, wynalazłeś mączkę z ryżu?
— Nie, Najjaśniejszy panie — rzekł Chicot — to pan de Saint-Megrin, który przeszłego roku przeniósł się do wieczności. Szkoda, że tylko ta mączka może go unieśmiertelnić.
— Zapewne — odezwał się Schomberg.
Chicot znowu zaśpiewał:

Ich włosy w miarę ucięte,
Ich suknie najświeższej mody,
Ręce i nogi ściśnięte,
Każdy z nich piękny i młody.

— To stara piosnka — zrobił uwagę d’Epernon.
— Stara? wczorajsza.
— Ale moda zmienia się co godzina.
D’Epernon zdjął kapelusz, aby pokazać trefnisiowi włosy krótko ostrzyżone.
— A! piękna głowa! — rzekł Chicot.
I śpiewał dalej:

Czy sądzicie, że ojcowie
Co na sławę pracowali,
Po tych dłoniach i po głowie
Wnukówby swoich poznali?

— Brawo! — mówił Henryk — gdyby mój brat był tutaj, bardzo byłby ci wdzięczny.