Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I po raz pierwszy błyskawica namiętności zaświeciła w oczach hrabiego.
Zatrwożył mnie ten płomień, buchający z ogniska, które uważałam za wygasłe.
Umilkłam.
— Co pani myślisz przedsięwziąć? — zapytał hrabia.
— Panie — odpowiedziałam, — czy nie można zmienić mieszkania, wyprowadzić się na inną ulicę, albo powrócić do Meridor?
— Napróżno — odrzekł pan de Monsoreau, potrząsając głową. — Książę Andegaweński jest straszny i skoro wpadł na ślad, pewnie cię znajdzie.
— Ach! Boże! Boże! pan mię przerażasz.
— Nie chciałbym, lecz mówię prawdę.
— A więc nawzajem ja panu zadam pytanie: co myślisz uczynić?
— Niestety! — odparł hrabia z dziką ironją — mało mam pomysłów i gdybym znalazł jaki środek, może byłbym zgodny z wolą pani.
— Może niebezpieczeństwo nie jest tak nagłe?
— Przyszłość panią przekona — odpowiedział hrabia powstając. — W każdym razie, powtarzam ci: hrabina de Monsoreau niema się czego lękać, bo ja trafię i do króla.
Odpowiedziałam westchnieniem.
To, co mówił hrabia, było zupełnie prawdopodobne.
Pan de Monsoreau zaczekał chwilę, jakby dając mi czas do namysłu, wstał i miał zamiar wyjść.
Dziki uśmiech przebiegł mu po ustach, ukłonił się i wyszedł.
Słyszałam, jak klął na schodach: przywołałam Gertrudę.
Gertruda zazwyczaj była obecną albo w pokoju