Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dział mię, a jeżeli nie poznał, uważa mię za osobę podobną do tej, którą kochał. Czując ciążący na sobie wzrok jego, powstałam i postąpiłam ku drzwiom. Wychodząc, znowu go ujrzałam; umaczał palce w wodzie święconej i mnie podał.
Udałam, że go nie widzę i wody nie przyjęłam.
Wracając, czułam, że idzie za mną: gdybym znała Paryż, mogłabym go w błąd wprowadzić; lecz nie znałam nikogo, kogobym mogło prosić o gościnność, nie miałam przyjaciela, ani obrońcy.
— A! mój Boże — mówił Bussy czemuż mię niebo wcześniej na twoją, pani, nie zesłało drogę?
Diana podziękowała spojrzeniem.
— Przebacz, pani, że przerywam rzekł — Bussy — chociaż umieram z niecierpliwości. Mów dalej, proszę cię...
—Tego samego wieczora przybył pan de Monsoreau. Nie wiedziałam, czy mam go uprzedzić o mojej przygodzie, lecz on rozproszył moje wahanie.
— Pytałaś mię pani, czy ci wolno iść na mszę, powiedziałem, że jesteś panią twej woli, lecz lepiejbyś uczyniła, nie chodząc; nie wierzyłaś pani, i książę cię ujrzał.
— Prawda, wahałam się powiedzieć to panu, bo nie wiedziałem, czy książę mię poznał.
— Twoje spojrzenie, pani, ugodziło go, twoje podobieństwo z osobą, której żałuje, wydało mu się nadzwyczajne. Szedł za tobą i dowiadywał się, ale nikt nie mógł go objaśnić.
— Mój Boże!... i cóż on uczyni?... — zawołałam.
— Książę jest uparty — rzekł Monsoreau.
— A! sądzę, że mię zapomni.
— Ja zaś przeciwnie. Kto ciebie pani raz widział, nigdy nie zapomni... I ja chciałem ciebie zapomnieć, a nie mogłem.