Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z boleścią, pod ciężarem radości zadrżał i byłby upadł, gdyby go był Bussy nie wstrzymał.
— Mój Boże. panie Bussy — zawołała Diana co się stało ojcu?
— Baron de Meridor sądził, że pani umarła.
— Jakto! — zawołała Diana — i nikt go nie wywiódł z błędu?
— Nikt.
— Tak, nikt, nikt, — zawołał starzec, odzyskując zmysły — nikt, nawet pan de Bussy.
— Niewdzięczni! — rzekł Bussy z wyrazem słodkiego wyrzutu.
— Tak — odpowiedział baron — masz słuszność hrabio, ta chwila wynagradza wszystko.
Nagle, wznosząc głowę, jakby bolesna myśl zakrwawiła mu serce, zawołał:
— Panie de Bussy, miałeś mi pokazać panią de Monsoreau; gdzież ona jest?
— Niestety?... ojcze — odezwała się Diana.
Bussy zebrał siły i rzekł:
— Masz ją pan przed sobą, hrabia de Monsoreau jest twoim zięciem.
— Jakto! — jąkał starzec — pan Monsoreau moim zięciem i nikt, nawet ty sama Diano nie doniosłaś mi o tem!
— Lękałam się pisać do ciebie, ojcze, aby list nie wpadł w ręce księcia, myślałam, że wiesz o wszystkiem.
— Na cóż te wszystkie tajemnice!
— A! tak, tak, ojcze — zawołała Diana — dlaczego pan de Monsoreau śmierć moją rozgłosił? dlaczego ukrywał, że jest moim mężem?
Baron drżący, jakby zajrzał w głębię przepaści, iskrzącemi oczyma badał twarz córki i pomieszane spojrzenie Bussego.