Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bądź spokojny, w razie potrzeby głos mię przebudzi.
— Tylko nie żartuj z głosem — mówił Henryk, jedną nogą będąc już w łóżku.
— Czy ja cię muszę położyć?... — mówił Chicot.
Król westchnął i popatrzywszy we wszystkie kąty pokoju, drżący, wśliznął się w łóżko.
— Teraz na mnie kolej — rzekł Chicot.
I rozparł się w krześle, okładając poduszkami.
— Nieźle — rzekł król — a tobie?...
— Jakże ci, Najjaśniejszy panie?...
— Dobrze... dobranoc Henryku.
— Dobranoc, ale nie śpij.
— Będę się starał — odpowiedział Chicot, ziewając.
I obadwaj zamknęli powieki: król, ażeby udawać śpiącego; Chicot, aby zasnąć.

ROZDZIAŁ VIII.
JAK GŁOS OMYLIŁ SIĘ I MÓWIŁ DO CHICOTA,
ZAMIAST DO KRÓLA.

Król i Chicot prawie przez dziesięć minut pozostali milczący i nieruchomi; nagle król zerwał się i usiadł na łóżku.
Na to poruszenie, Chicot również się zerwał.
Obadwaj spojrzeli na siebie płonącemi oczyma.
— Co tam?... — cicho zapytał Chicot.
— Nie wiem — odrzekł król, ciszej jeszcze.
W tej chwili jedna świeca w ręku złotego Satyra zgasła, następnie druga i trzecia, w końcu ostatnia.