Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ryk, zwykle pobłażający i książę Franciszek, brat, nie umiejący przebaczać nieraz mocno to odczuli i tylko z potrzeby znosili Bussego.
Mimo powodzeń w boju, i szczęścia w miłości, Bussy, rzec można, nie znał ludzkich słabości, a jak nie wiedział, co to jest lękać się, nie rozumiał także, co to jest kochać.
To serce Cezara jak je sam nazywał, które biło w szlacheckiej piersi, było dziewicze i czyste, podobne do djamentu, którego ręka jubilera nie tknęła.
Henryk III-ci ofiarował mu swoją przyjaźń; lecz Bussy odrzucił ją mówiąc, że przyjaciele królewscy są często lokajami, a nawet i gorzej.
Henryk III-ci w milczeniu znosił, że Bussy obrał swym panem księcia Fraciszka.
Prawda, książę o tyle był panem Bussego, o ile właściciel menażerji jest panem lwa.
Bussy znał dobrze Franciszka, ale ta rola była mu dogodną.
Na wzór Rohana, który mówił: królem być nie mogę, księciem nie chcę, jestem więc Rohanem, — Bussy przybrał za prawidło: nie mogę być królem, ale książę Andegaweński być nim może; będę więc królem księcia Andagaweńskiego.
I w rzeczy samej był nim.
Gdy ludzie pana de Saint-Luc spostrzegli Bussego, pobiegli uwiadomić pana de Brissac.
— Czy pan de Saint-Luc jest w domu, zapytał Bussy.
— Niema panie — odpowiedział odźwierny.
— Gdzie go znajdę?...
— Nie wiem panie, właśnie wszyscy w pałacu są niespokojni o niego, bo nie powrócił od wczoraj.
— Od wczoraj? — powtórzył Bussy.
— Jak panu już powiedziałem.