Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kto wie — zagadnął Schomberg — czy nie wskazał nam mylnej drogi, bądź z lekceważenia, bądź naumyślnie.
— I to być może — zakończył Quelus.
Ta myśl poruszyła młodych ludzi z miejsca i ze szpadami dobytemi poskoczyli ku dwom osobom, które się zatrzymały przy bramie domu.
Jedna z tych osób włożyła klucz w zamek i brama miała się już otworzyć, gdy szelest kroków zbliżających się zatrzymał dwie tajemnicze osoby.
— Co tam takiego? — zapytała jedna, zwracając się do towarzysza. — D‘Aurilly, może oni nas napastują.
— A! Jaśnie oświecony panie — zapytał ten, który otwierał bramę. — Czy dasz się poznać, czy zachowasz incognito?
— Zbrojni!
— Może zadrośni kochankowie. — Mówiłem Waszej książęcej mości, że ta pani jest bardzo piękna i musi mieć dużo ubiegających się o jej względy...
— Wejdźmy prędzej, d‘Aurilly. — Lepsze stanowisko za, niż przed drzwiami.
— Zapewne; ale któż powiedział...
Nie miał czasu skończyć — młodzi ludzie szybko przebiegli przestrzeń stu kroków.
Quelus i Maugiron idący koło muru, stanęli przed drzwiami, Schomberg, d‘O i d‘Epernon, atak wprost rozpoczęli.
— Na śmierć! na śmierć — wołał Quelus, najwięcej zagorzały.
Nagle ten, którego nazywano Jaśnie oświeconym i którego towarzysz pytał, czy ma zachować incognito, zwrócił się do Quelusa, postąpił naprzód i z dumą założył ręce.