Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

raz pierwszy o tej godzinie po naszem przybyciu: kazałam otworzyć.
Wszedł mężczyzna, który już z nami mówił.
Z twarzy, poznać go nie mogłam, bo był pierwej zamaskowany, przecież z głosu poznałam go po pierwszym wyrazie.
Podał mi pismo.
— Od kogo, panie?... — zapytałam.
— Niech pani raczy przeczytać, a zobaczy — odrzekł.
— Nie będę czytała, nie wiedząc od kogo.'
— Możesz pani uczynić, co się jej podoba. Miałem zlecenie oddać jej i oddałem.
To mówiąc, położył list na taborecie, na którym miałam oparte nogi i wyszedł.
— Co czynić?... — zapytałam Gertrudy.
— Nie śmiem panience radzić — odrzekła — ale wypada przeczytać. Może ten list zawiera ostrzeżenie o niebezpieczństwie i podaje nam środki ocalenia?
Rada była rozsądną.
Wzięłam list i otworzyłam.
Tu Djana przerwała opowiadanie, powstała i otworzywszy małą szkatułkę, az niej jedwabny pugilares wyjąwszy, dostała list.
Bussy spojrzał na adres.
„Do ślicznej Djany Meridor", przeczytał.
I spoglądając na młodą kobietę, rzekł:
— To pismo księcia Andegaweńskiego.
— A!... — mówiła z westchnieniem, nie omyliłam się zatem...
Gdy Bussy wahał się czytać, rzekła.
— Czytaj pan, przypadek wtajemniczył cię w moje życie, nie powinnam mieć dla pana tajemnic.
Bussy czytał: