Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Byłyśmy więc uwięzione.
Trudno wypowiedzieć, jak dwie osoby, chociażby różnego stanu, na jednakowe narażone niebezpieczeństwo, mają wspólne myśli i nie mówiąc nawet, udzielają ich sobie
Gertruda zbliżyła się do mnie.
— Czy panienka uważała — rzekła — żeśmy tylko pięć stopni przebyły?
— Tak, odpowiedziałam.
— Jesteśmy więc na dole.
— Bezwątpienia.
— Tak że... — dodała zniżając głos i patrząc na okiennice.
— Gdyby nie kraty, przerwałam.
— A czy panienka miałaby odwagę?
— Odwagę!... — zawalałam, bądź o to spokojna.
Tym razem Gertruda dała mi znak milczenia.
— Tak, tak, rozumiem, rzekłam.
Gertruda dała mi znak, abym pozostała na miejscu i poszła zanieść kandelabr do sypialnego pokoju.
Pojęłam jej zamiary i zbliżyłam się do okna, aby obejrzeć rygle.
Znalazłam je, albo raczej Gertruda, i okiennica się odemknęła.
Krzyknęłam z radości, okno nie było okratowane.
Gertruda wkrótce spostrzegła przyczynę tego pozornego niedbalstwa naszych stróżów: obszerna fosa oblewała podłoże muru i woda lepiej nas strzegła, niż kraty.
Spojrzawszy na przeciwny brzeg wody, poznałam miejscowość; byłyśmy uwięzione w zamku Beauge, gdzie, jak mówiłam, byłam z moim ojcem przed miesiącem na balu.
Zamek de Beauge należał do księcia Andegaweńskiego.