Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ukrył się za firanką i słuchał.
W sąsiednim pokoju słychać było kroki niecierpliwe nieznajomego, który co chwila zatrzymywał się mówiąc:
— Kiedyż przyjdzie?
Wreszcie, otworzyły się drzwi salonu równoległe do pierwszych.
Kobierzec zadrżał pod drobną nóżką i do uszu Bussego doszedł szelest jedwabnej sukni.
Jednocześnie ozwał się głos.
— Otóż jestem, czegóż pan jeszcze wymagasz?
— O! — pomyślał Bussy — jeśli to kochanek, jest czego mężowi powinszować.
— Pani — rzekł mężczyzna, którego tak obojętnie przyjęto — mam honor oznajmić ci, że jutro wyjeżdżam do Fontaineblau i chcę noc spędzić przy tobie.
— Czy pan przynosisz mi wieści od ojca? — zapytał ten sam głos kobiecy.
— Pani, słuchaj mnie...
— Wiesz pan pod jakim warunkiem zostałam wczoraj żoną twoją; pod warunkiem, że mój ojciec przybędzie natychmiast do Paryża, albo ja się udam do niego.
— Po moim powrocie z Fontaineblau pojedziemy razem, daję ci pani na to słowo, tymczasem...
— Nie zamykaj pan drzwi, to napróżno, ja jednej chwili z tobą nie spędzę, dopóki nie będę wiedziała o moim ojcu.
I kobieta, mówiąca tak groźnie, dmuchnęła w srebrną piszczałkę, która przeciągły głos wydała.
Tym sposobem przywoływano w owej epoce służących, albowiem dzwonków jeszcze nie znano.