Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak. Ale on wchodząc, drzwi za sobą zamyka.
— Mówiłem ci, że mam klucz.
— Prawda; tylko boję się, ażebym nie poszedł za innym mężczyzną, i żeby klucz nie nadał się do innych drzwi.
— Nie można się omylić. W tej bramie, po lewej stronie są schody, wejdziesz na dwanaście stopni i będziesz na korytarzu.
— Jakto, wiesz o tem Mości książę, choć nigdy w tym domu nie byłeś?...
— Czyż ci nie powiedziałem, że mam przekupioną służącą. Ona mi wszystko objaśniła.
— Wygodnie to być księciem!... — zawołał Bussy. — Gdyby tak ja, musiałbym wszystko sam zrobić, i dom wynaleźć i schody policzyć i zmierzyć korytarz. Toby mi wiele czasu zabrało i kto wie, cobym zrobił?...
— A zatem przystajesz?...
— Czy ja mogę Waszej książęcej mości czegokolwiek odmówić?... Tylko Wasza książęca mość opiszesz mi bramę.
— Wybornie, a co mam czynić, jeśli przyjdzie mężczyzna?...
— Iść za nim, aż się dowiesz, co on za jeden.
— To niebezpieczne; a jeśli on zatrzyma się w drodze i krótko rzecz rozwiąże?...
— Pozwalam ci postąpić, jak ci się rzewnie podoba.
— Więc mam pozwolenie działania jak dla siebie?...
— Jak dla siebie samego.
— Tak też uczynię, Mości książę,
— Tylko ani słowa młodym paniczom.