Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

konał, że mur gruby; tupnął mocno nogą — żadnego echa, niebyło więc ukrytego sklepu; spojrzał w górę, naturalna rozpadlina przez którą dym wychodził zastępowała miejsce komina. Na ognisku był jeszcze żar, a po prawéj stronie leżały drwa grubo rąbane i żelazny sztefel, który im służył za rożen do pieczystego.
— A toż jaka dziura? rzekł Antonio wskazując otwór którego pierwéj nie postrzegł.
— To nasza spiżarnia, odpowiedział dowodzca.
— Zapewne dobrze opatrzona? mówił Antonio z powątpiewaniem.
— A nie źle, jeżeli chcesz, możesz zobaczyć.
Antonio stanął na kamieniu, który zdawał się służyć za podstawek dla łatwiejszéj kommunikacyi; — przechylił się ażeby widzieć co tam jest we środku: zobaczył ostatki barana, którego mieli na obiad, dwie czy trzy kuropatwy, i kilka sztuk pta-