Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bna! patrzaj — rusztowanie, kat, topór, wóz!
— Oh! litości, litości! oh! to okropnie! Lecz ty, kiedy zostanę twą zoną, jeżeli tytuł ten mię nie ocali, ty zginiesz także!...
— Takiż to powód każe ci odrzucać jedyny jaki zostaje środek obrony? Posłuchaj mię Blanko: od piérwszego widzenia pokochałem cię szalenie; uczucie to stało się namiętnością, żywiołem moim; odtąd nie żyję jak tylko dla ciebie — twój los jest razem i moim, szczęście, szubienicę, wszystko podzielę z tobą: już cię nie opuszczę, żadna moc ludzka nie zdoła nas rozłączyć, a jeżeli wyjdę, to tylko zawołam, Niech żyje król! te słowa otworzą mi więzienie twoje, z którego nie wyjdę chyba razem z tobą. No i cóż? zgadzasz się?...
— Oh! nie, nie, oddal się stąd, zostaw mię, na miłość Boga zostaw.
— Ja mam się oddalić? oh Blanko, za-