Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiemi swojemi pawilonami i rejami puszczał się w podróż.
Nieszczęście, trzykroć nieszczęście dla tych, którzy jak Karrier silili się nad wymyśleniem rozmaitych kar śmierci; — cóż bowiem łatwiejszego jak zgubić człowieka?! Nieszczęście dla tych, którzy nie znając dobrze teoryi przyczynili się niesłusznie do zabójstw! — Z ich to łaski niejedna matka drży dopiéro wymawiając słowa: rewolucja! rzeczpospolita! nierozdzielne wyrazom: rzeź i zniszczenie! — Któż bardziéj od matek czuwa nad losem dzieci? i któryż z Franków w piętnastym roku wyszedłszy z opieki matki, nie drżał także na słowa: rewolucja, rzeczpospolita? kto nie musiał użyć całéj umiejętności polityki dla zastanowienia się i zgłębienia działań 93 roku? kto nie potrzebował całéj mocy dwudziesto-pięcioletniego człowieka, ażeby mógł pojąć Mirabo, Dantona, Robespiera, te trzy kolosy ówcze-