Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sa szyjkę: otoż to panie zażyłem tabaki, jak gdyby się szpilek ukłuło razem.... Nic to, przynajmniéj znamy się na tém. Łzy z moich oczu jak woda z chmury płynęły. Pan Eugienisz rzeki: «Nie płacz mój przyjacielu, doktor zaręcza, że będzie zdrowa;» Ja zaś mówiłem do siebie: ten doktor może być mocnym w swoim przedmiocie, jednakże jeżeli ja zachoruję kiedy z przypadku, to pewno nie do niego się udam.
»Tymczasem panna Marja zaczęła powoli wracać do siebie, spojrzała wkoło: — Ah! gdzież jestem? rzekła, ja nieznam tego mieszkania. «Być może, odpowiedziałem, bo pani żadnego razu niebyłaś tutaj.» Mój Pan szepnął — «Cicho Kanlilionie; umiejąc zaś doskonale obchodzić się z kobiétami, rzekł: Uspokoj się pani, jesteś tu jak we własnym domu, ja ośmieliłem się przybrać nader pochlebne imię brata, i spodziewam się że nieodmówi mi