Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ła się. «Kantillon!» Fala przeszła przez jego głowę; stałem z roztwartą gębą, i z wlepionémi w tę stronę oczami; znowu się ukazał: bardziéj jeszcze wychyliłem się nad czółno i podałem wiosło; zbliżył się trochę do mnie.... «Śmiało, mój panie, śmiało!.» wołałem. Ale już nie mógł odpowiedzieć. «Puść ją, krzyczałem, puść, ratuj się sam jakkolwiek — Nie, odpowiedział, ja....» tu woda wleciała mu do gęby. Ah! panie, nie było ani jednego u mnie włoska na głowie, któryby się nie napił dowoli wody. Byłem prawie za czółnem podając wiosło; jednak coraz zbliżał się do mnie. Most, Policja, Tiuileri, wszystko to tańcowało, a jednak ja tylko na jego głowę miałem zwrócone oczy, która coraz i coraz się zanurzała, na jego oczy zalane wodą, patrzące jeszcze na mnie, które wydawały się wówczas dwa razy większe; potém widziałem tylko włosy jego; wkrótce i włosy zanurzyły się