Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkich stron wykształcił, ciągłą wytrwałością ugniatał jak zwyciężonego nieprzyjaciela pod swojémi kolanami proszącego przebaczenia, — ach! w ówczas jest chwila szczęścia! chwila szczęścia taka, jakiéj Bóg doznał gdy wyrzekł: «Stań się» i ziemia się stała; jak Bóg, dumny poeta może powiedzieć: «Zrobiłem coś z niczego; zrobiłem świat z nicości.»
Prawda, że świat poety często nie więcej nad dziesięciu liczy mieszkańców, nie więcéj miewa obszerności w sferze swojego wybujałego systematu nad trzydzieści cztéry stóp kwadratowych, i często zradza się i ginie tegoż samego wieczora.
Ale to nic nie znaczy, moje porównanie jednak niemniéj jest trafném: lubię bardziéj równość, która podwyższa, aniżeli równość która poniża.
Tak marząc, widziałem z poza przezroczy gazowej mój świat zajmujący swo-