Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzebna ozdoba, aniżeli jako narzędzie musu.
— Dokąd pan jedzie?
— Do Karola Nodir, do arsenału. Kontillon zrobił giest, jak gdyby chciał odpowiedzieć: «Nie tylko wiem gdzie to jest, lecz jeszcze znajome mi dobrze to imie». Co do mnie, gdy kabryolet niósł lekko; zacząłem marzyć, wdałem się w Antony, zacząłem rozmyślać nad trzecim aktem, który zostawał mi jeszcze do wykończenia, i który niezmiernie mię interesował.
Nié ma zapewne przyjemniejszych chwil dla poety, jak gdy widzi, że jego dzieło wkrótce się uwieńczy. Jleż to dni pracy, mozołu, ileż to chwil powątpiéwania, po ileż to razy prawie zupełnie traci serce, nim dojdzie swojego celu, a gdy dosięgnie wśród téj walki człowieka i rozumu, przebiegając myśl, którą ze wszystkich wycisnął źródeł, ze