Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kobiety niejednakowo przyjmowały wrażenia.
Jedna wtuliła się wgłąb powozu, blada i drżąca, druga wychyliła głowę odważnie, zmarszczyła brwi i usta zacisnęła.
— Co pani?... na miłość Boską — zawołała towarzyszka — nie pokazuj się pani!...
— Do komisarza!... do komisarza!... — wołano — trzeba je zdemaskować!...
— Jesteśmy zgubione — rzekła młodsza cichutko.
— Odwagi, Andreo, odwagi!... — odrzekła starsza.
— Zobaczą panią, może poznają!...
— Obejrzyj się, czy Weber jest za nami.
— Jest, próbuje zejść; napastują go, broni się. A!... otóż idzie.
— Weber!... Weber!... — powiedziała starsza po niemiecku — pomóż nam wysiąść.
Sługa przemocą zbliżył się do kabrjoletu, odpiął fartuch i panie wyskoczyły na ziemię.
Tłum rzucił się na konia i zaczął rozbijać powóz.
— Na imię Boskie, Weber, co to znaczy?... nic nie rozumiem.
— I ja także tego nie rozumiem — odpowiedział Weber po niemiecku, roztrącając tłumy rękami i nogami, dla oswobodzenia parni.
— Ależ to nie ludzie, to zwierzęta dzikie! — ciągnęła dama zawsze po niemiecku. — Czego oni chcą ode mnie?... Co mi zarzucają?...
Nagle odezwał się ktoś w tym samym języku, grzecznie i z uszanowaniem.
— Zarzucają pani, że wbrew rozkazowi policji, jeździsz kabrjoletem, pomimo, że do wiosny nie wolno im wcale krążyć po ulicach Paryża, jako zagrażającym bezpieczeństwu publicznemu.
Dama odwróciła się i ujrzała młodego oficera, który gwałtem usiłował zbliżyć się do niej. Twarz łagodna, wzrost wysoki, dystynkcja w całej postaci, wzbudzały ufność; dama też pośpieszyła z odpowiedzią:
— Ah!... panie, nic a nic nie wiedziałam o tem.
— Czy pani jest cudzoziemką?... — zapytał wojskowy.
— Tak panie; co mam zrobić?... Rozbijają mi powóz!...
— Trzeba nie zważać na to i zniknąć im tymczasem z oczu. Lud paryski oburzony jest na bogaczy, roztacza-