Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/482

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtem zamek skrzypnął i drzwi się otworzyły.
— Musi być nim bardzo zajęta! — szepnął.
Kobiety zrobiły toż samo, co dnia poprzedniego; przechodząc koło domku, przyśpieszyły kroku.
Charny, gdy nie obawiał się już, że go usłyszą, wyskoczył z okna, a chodząc za drzewami, przysięgał sobie, że będzie ostrożny, silny, niewzruszony, że nie zapomni o tem, iż on jest poddanym, ona zaś królową; że gdy jest mężczyzną, to jest obowiązany szanować kobiety — ona zaś jest kobietą, której służy prawo żądania względów.
Nie ufał w zupełności swemu porywczemu, łatwo zapalnemu charakterowi, wziął więc szablę i rzucił na kępę ślazu, rosnącego za kasztanem.
Tymczasem obie kobiety doszły do wczorajszego miejsca; Charny znów poznał królową, znów nakryła ona czoło kapturkiem, a usłużna przyjaciółka oddaliła się, aby przyprowadzić nieznajomego, którego tytułowała „Wielebność“.
Lecz gdzież on był ukryty? Nad tem zastanawiał się Charny. Przyjaciółka skierowała się w stronę łazienek Apolona, zasłoniętych przez wysokie graby i marmurowe kolumny, jakże więc mógł nieznajomy tam się dostać. Charny przypomniał sobie, że ze strony parku istniały małe drzwi, podobne do tych, któremi kobiety wchodziły na schadzkę... nieznajomy miał zapewne klucz od tych drzwi, wchodził, wślizgał się aż do lasku, zasłaniającego salę łazienek, i czekał tam, aż po niego przychodzono. Widocznie tak było umówione, gdyż Jego Wielebność znikał też tamtędy po naradzie z królową.
Charny ujrzał po kilku chwilach kapelusz i płaszcz z dnia poprzedniego. Nieznajomy nie szedł już tak nieśmiało: stawiał ogromne kroki, nie śmiał biec, lecz biegł prawie.
Królowa oparta o drzew, usiadła na płaszczu, czujna zaś przyjaciółka trzymała straż, jak i nocy poprzedniej, rozkochany pan, ukląkłszy na trawie, zaczął mówić prędko i namiętnie.
Królowa pod wpływem miłosnego upojenia i melancholji spuściła głowę. Charny nie rozumiał słów^ kawalera, lecz czuł, że były nacechowane poezją i miłością... były to namiętne zapewnienia.
Królowa nie odpowiadała, nieznajomy zaś mówił coraz