Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/423

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ten czas stać może, to tylko Bóg jeden wie! Dwa miesiące u steru rządu ureguluje rachunki pańskie i postawi cię na nogi.
— U! hrabino, co za przypuszczenie!...
— Nie broń się, ekscelencjo. Nie ty, to koledzy twoi to zrobią...
— Masz rację, jak zawsze zresztą. Dokąd się teraz udajesz?
— Idę do królowej; muszę się przekonać, jakie wrażenie pozostawiła wizyta pańska.
— Bardzo dobrze. Ja zaś wracam do Paryża.
— Ciekawam poco? Pokaż się pan lepiej wieczorem znów na pokojach; trzeba kuć żelazo, dopóki gorące.
— Na nieszczęście, muszę stawić się na schadzkę, otrzymałem właśnie wezwanie dziś rano przed wyjazdem.
— Jakto! udajesz się pan na randez-vous?
— Nawet bardzo poważne, sądząc z bileciku, jaki odebrałem. Przeczytaj sama...
— Charakter pisma męski — rzekła hrabina i czytała:

Eminencjo!

„Pewna osoba chce z panem pomówić o sumie pieniężnej, bardzo znacznej, która jest do odebrania. Osoba ta przedstawi się panu kardynałowi dziś wieczorem w pałacu jego w Paryżu, prosząc o audjencję“.
— To anonim!... Może to filut jaki... lub mistyfikator...
— O! nie, hrabino, niktby nie śmiał żartować ze mnie w ten sposób, aby zostać w następstwie obitym przez moją służbę.
— Cóż więc pan przypuszcza?
— Sam nie wiem dlaczego, lecz wydaje mi się, iż znam to pismo.
— E! to złudzenie próżne; zresztą nie ryzykujesz nit z człowiekiem, który obiecuje ci pieniądze. Toby mi się tylko nie podobało, gdyby obiecywał a nie dotrzymał... A teraz żegnam Waszą Eminencję.
— Do szczęśliwego zobaczenia, hrabino.
— Ale, ale, Eminencjo, jeszcze parę słówek...
— Co takiego?
— Jeżeli przypadkiem wpadną ci w ręce pieniądze...
— Więc cóż z tego, hrabino?
— Dostaniesz coś, o czem pan zapomniałeś, czego się nie spodziewasz, skarb jaki odszukany...