Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy zaprzeczysz, że, wybadawszy mnie zręcznie o szczegóły, które i bez tego miałam szczerą ochotę wypowiedzieć...
— O czem takiem, hrabino?
— O upodobaniu pewnej wielkiej damy w niektórych przedmiotach, postanowiłeś zadowolić ją, nie wspomniawszy nic przede mną.
— Badanie! dowiadywanie się o gustach! hrabino, nie rozumiem, jesteś zagadką, sfinksem! Znam twarz twoją i szyjkę kobiecą, lecz nie widziałem dotąd lwich pazurków... Zapewnie mi je pokażesz obecnie.
— Nic panu nie pokażę, ponieważ nie masz już ochoty oglądać. Powiem ci tylko rozwiązanie zagadki: szczegóły, czyli to, co widziałem w Wersalu; gust pewnej damy, to brylanty, pewna dama, to królowa, a zadowolenie jej gustu, to kupno sławnego naszyjnika, który nabyłeś wczoraj od Bochnera i Bossange‘a.
— Hrabino! — szepnął kardynał blady i zmieszany.
Joanna patrzyła na niego uparcie.
— Przerażasz się, książę? a czyż wczoraj nie skończyłeś targu z jubilerami z ulicy Szkolnej?
Kardynał milczał. Rohan nie kłamie, nawet przed kobietą. Zaczerwienił się tylko, a ponieważ Joanna wiedziała, iż nie przebacza się nigdy kobiecie, która do tego doprowadzi, wzięła go zatem za rękę i mówiła słodko:
— Przebacz, drogi książę, chciałam ci tylko powiedzieć, że mnie nie znasz. Myślałeś, żem głupia i zła, wszak prawda?
— O! hrabino.
— Nakoniec...
— Ani słowa więcej, hrabino; pozwól mnie teraz mówić. Od dziś widzę jasno, z kim mam do czynienia. Spodziewałem się znaleźć w tobie kobietę ładną, sprytną i rozkoszną kochankę; ty więcej jesteś warta. Posłuchaj.
Joanna przysunęła się do kardynała i nie puściła jego ręki.
— Zostałaś moją kochanką, przyjaciółką, nie kochając mnie. Wszak sama powiedziałaś? — ciągnął Rohan.
— I powtarzam to — dodała pani de la Motte.
— Miałaś więc cel jakiś?
— Naturalnie.
— Jaki był ten cel, hrabino?