Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie tak, jak ty mógłbyś postąpi z panami da Coigny, de Vandreuil i innymi jeszcze.
Filipowi krew uderzyła gwałtownie do skroni.
— Dosyć — zawołał raz jeszcze — dosyć, panie; wstyd mi doprawdy, że tak długo słuchałem! Kto mówi, że królowa francuska jest Messaliną, ten jest występnym potwarcą.
— Dobrze! doskonale! — odparł starzec — masz słuszność, to twoja rola; lecz mogę ci zaręczyć, że nikt tu nas nie słyszy.
A co do pana de Charny, widzisz, żem cię odgadł. Nie ustawaj, Filipie, nie ustawaj. Pochlebiaj, łagodź, pocieszaj pana de Charny, i bądź pewny, że jest to szlachcic, który później, gdy będzie w łaskach, tyle wart będzie dla ciebie, ile ty teraz uczynisz dla niego.
— Twój pan de Charny w tej chwili jest takim moim ulubieńcem, pieszczoszkiem, ptakiem tresowanym, że mu przed chwilą szpadą moją przeszyłem żebra na długość stopy.
— Co! — zawołał wzruszony Taverney, na widok tych oczu, ciskających płomienie, i na wieść u wojowniczym wybryku — czy to ma znaczyć, że biłeś się z panem de Charny?
— I że naszpikowałem go, tak.
— Wielki Boże!
— Oto jest sposób, w jaki pielęgnuję, pieszczę i oszczędzam następców moich — kończył Filip — a teraz, mój ojcze, skoro poznałeś go, zastosuj teorję twoją do mojej praktyki.
Starzec podniósł oczy ku niebu, wybełkotał kilka słów bez związku i, opuszczając syna, podreptał do przedsionka.
— Prędko! natychmiast! konnego człowieka, niech pędzi dowiedzieć się o panu de Charny, który jest raniony: dowiedzieć się, jak się miewa, i koniecznie oznajmić mu, że to ode mnie!
— Ten zdrajca Filip — mówił do siebie, wchodząc do pokoju — takuteńki brat, jak jego siostra! A ja wierzyłem w jego poprawę! O! w rodzinie mojej tylko jedna była głowa... i to moja!