Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

de? — pamięta pani, jak była pani raz w tym domu w interesie pana de Sartines, jak oddała wielką przysługę jednemu z przyjaciół moich, Józefowi Balsamo, i jak tenże, wywdzięczając się, ofiarował pani flaszeczkę eliksiru, z zaleceniem używania takowego po trzy krople co rano? Wiernie pani wypełniała to zlecenie, aż do roku ostatniego, w którym eliksiru zabrakło!... O! czyżby pani wyszło to z pamięci?... byłaby to czarna niewdzięczność... doprawdy...
— Panie Cagliostro, skąd wiesz...
— Cóżby znaczył czarownik, gdyby nie znał tajemnic bliźniego?
— A zatem Józef Balsamo, tak jak i pan, posiadał tajemnicę eliksiru cudownego?
— Nie, pani hrabino, był on tylko moim przyjacielem i dałem mu trzy czy cztery flakony takowego.
— Dosyć już, dosyć tych osobliwości, hrabio — zawołał Richelieu. Przez litość, tajemnicy twojej nam trzeba! tajemnicy koniecznie. Zdaniem pana, zatem, hrabina nie jest jeszcze dość starą, aby ją można odmładzać?
— Święta prawda.
— Przedstawię panu zatem kogoś innego. Oto przyjaciel Taverney. Cóż pan powiesz o nim?... Czyż nie wygląda na współczesnego Piłatowi Poncjuszowi? A może on znowu za stary?...
— Nie za stary — odpowiedział.
— Panie najdroższy! — zawołał Richelieu — jeżeli go odmłodzisz, obwołam cię jako ucznia Medei.
— Czy życzycie państwo sobie? — zapytał Cagliostro, zwracając się do całego zgromadzenia.
Wszyscy dali znak potakujący.
— W tej chwili zatem służę — rzekł Cagliostro.
Dobył z kieszeni flakon ośmiokątny, wziął szklankę kryształową i wpuścił do niej kilka kropel z zawartości flakonu. Następnie dolał do połowy mrożonego szampana, zmieszał i podał baronowi.
Baron wziął szklankę, podniósł do ust... — i zawahał się... Śmiech ogólny powitał to wahanie. Cagliostro zawołał zniecierpliwiony.
— Spiesz się, baronie, bo zmarnujesz napój, którego każda kropla warta jest sto luidorów.