Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na zaufanego sługę, lubo miał na sobie mieszczańskie ubranie.
Postawa jednej z tych dam tak uderzyła hrabinę, że zbliżyła się ku niej.
Naraz atoli straszny okrzyk w drugiej sali, okrzyk, który się wyrwał z piersi uśpionej młodej kobiety, pociągnął wszystkich w jej stronę.
Jednocześnie, mężczyzna, który raz był już powiedział: „To ona!“ stojąc blisko pani de lo Motte, głosem głuchym i tajemniczym zawołał:
— Ależ, panowie, przypatrzcie się tylko, toż to królowa.
Usłyszawszy to, Joanna zadrżała.
— Królowa! — ozwały się wystraszone głosy.
— Królowa u Mesmera!...
— Królowa w ataku przesilenia!... — powtórzyły inne głosy.
— To niepodobna! — odezwał się ktoś inny.
— Przypatrzcie się — powiedział ze spokojem nieznajomy — znacie królowę, czy nie?...
— Istotnie — odezwali się ciszej niektórzy z przytomnych, — podobieństwo uderzające. Pani de la Motte, jak wszystkie kobiety, które od Mesmera udać się miały na bal do Opery, miała maskę, nałożyła ją i mogła bezpiecznie się przypatrywać.
— Mój panie — odezwała się do sąsiada, mężczyzny z twarzą pełną i czerwoną, oczami błyszczącemi i dziwnie badawczemi, — wszak to pan mówiłeś, że królowa....
— Ależ, to żadnej nie ulega wątpliwości — odpowiedział zagadnięty.
— I gdzież ona?
— No, ta młoda kobieta, ot tam, na tych poduszkach fiołkowych, ta w ataku tak gwałtownym, że nie jest w stanie pokonać uniesień swoich, to królowa.
— Na czem pan jednakże opierasz przekonanie, że ta kobieta to królowa?
— Na tem poprostu, że jest królową — odpowiedział stanowczo mężczyzna z twarzą pełną i czerwoną.
I oddalił się od hrabiny de la Motte, aby rozszerzać nawinę pomiędzy zgromadzonymi.
Joanna odwróciła oczy od widoku, jaki sprawiała epileptyczka, zaledwie jednak parę kroków ku drzwiom postąpiła, spotkała się oko w oko z dwoma damami, które