Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I to z warunkiem, panie Fingret.
— Z jakim?
— Że to wszystko będzie ustawione i urządzone, we wskazanym przeze mnie lokalu, licząc od tej chwili do godziny trzeciej po południu.
— Dziesiąta już teraz, proszę pani, proszę zwrócić na to uwagę; sama dziesiąta.
— Tak, czy nie?
— A gdzie proszę pani?
— Ulica św. Kluudjusza.
Tapicer otworzył drzwi na podwórze i począł wołać: Sylwan! Landry! Nadbiegło nie dwóch ale trzech subjektów jednocześnie, zachwyconych tem, że przerwą robotę i przypatrzą się pięknej damie.
— Dalej, moi panowie, bierzcie nosze i wózki! Bémy, pakuj meble złocistego koloru, Sylwan, przedpokój do wózka, a ty, jako najprzezorniejszy, zajmij się pokojem sypialnym.
W godzinę mieszkanie na trzeciem piętrze było już przez nią wynajęte, a nim dwie następne minęły, salon, sypialnię i przedpokój meblowano i drapowano jednocześnie.
W tak przeistoczonem mieszkaniu, z ogniem płonącym na kominku, usiadła Joanna przed tualetą, rozkoszując się miękkością kobierca. Wchłaniała w siebie ciepłą atmosferę i lekką woń lewkonji, które kąpiąc łodygi w wazonach japońskich, chyliły główki upojone wyziewami wody.
Płomień, kwiaty, światło świec woskowych, oto czem upiększyła pani Joanna raj, przeznaczony dla Jego ekscelencji.
Nie zapomniała i o tem, aby drzwi od sypialni, uchylone zalotnie, przepuszczały łagodne różowe światło, przy którem połyskiwały złocone nogi foteli, wypolerowane ściany łóżka i ruszt kominka.
Strój Joanny był tak wyszukany, że pan de la Mctte, nieobecny małżonek, zobaczywszy go, zażądałby zapewne wyjaśnień. Pani de la Motte godna była apartamentu i umeblowania wynajętego od pana Fingret.
Po posiłku lekkim, by umysłu nie obciążyć i nie spędzić zajmującej bladości, powlekającej twarzyczkę, Joanna zagłębiła się w fotelu, w pokoju sypialnym przy kominku. Z książką w ręku, z nóżkami na taborecie, czekała i przysłuchiwała się turkotowi powozów, przerywającemu ciszę